Nasz wyjątkowy gość Adrian Kurek przyjechał do nowej siedziby VeloLAB w Gdańsku. Nie lada wyzwanie, gdyż już po rozmowie telefonicznej wiedziałem, że Adrian o swojej pozycji wie praktycznie wszystko:
-
kiedy unoszę dziób siodła to…
-
kiedy obniżam to zaraz czuję to…
-
kiedy jest wyżej / niżej spodziewam się…
-
kiedy przesuniemy do przodu to tak, a do tyłu tak…
Oczywiście wykonaliśmy zmiany jakich Adrian nigdy jeszcze nie stosował w żadnej konfiguracji. Między innymi 4mm różnicy w ustawieniu bloków. Po miesiącu jazdy i jego testach w tempówkach ostatecznie zmiana była trochę za duża i stanęło na dwóch milimetrach.
W konsekwencji tego spotkania nasunęła mi się myśl, aby przedstawić wam dwa typy kolarskiej percepcji tj. mikroadjusters i makroabsorbers. to dwa pojęcia, które opisują jak różne mogą być odczucia zmian pozycji przez kolarza. Wprowadza je w swojej nowej książce „Bike fit” Phil Burt. Mikroadjuster reaguje na milimetrowe zmiany, czyli bez problemu wyczuje 0,5mm w różnicy w wysokości siodełka. Makroabsorber to ignorant pozycji, który po 30 minutach jazdy nie zauważy, że jedzie na nieswoim rowerze albo mimo, że w trakcie jazdy obniży mu się siodło o 2cm to nadal ukończy bez problemu wyścig.
Wrażliwość jaką posiadamy w trakcie jazdy zależy od naszego układu nerwowego. Czucie tego w jakiej pozycji jest nasze ciało zależy do proprioceptorów- czyli od takich komórek w naszych ścięgnach, które informują o swoim napięciu.
Mózg odbiera te impulsy i buduje nasz obraz ciała. Istnieją choroby tego układu, opisuje je np. Dr Oliver Sacks w książce „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”, przedstawia w niej historie różnych pacjentów np. człowieka, który nie miał świadomości pozycji swojego ciała i leżąc na łóżku szarpnął swoją dłoń w strachu jak obcą, wyrzucając samego siebie z łóżka. Zupełnie inny mechanizm niż ten gdy w filmie Fight club Brad Pitt chory na rozdwojenie jaźnie wyrzuca siebie z jadącego auta.
Ale po takim długim wstępie wróćmy do roweru i tego jak czujemy naszą pozycję. Indywidualna wrażliwość jest zależna od pracy naszych receptorów w ścięgnach i od naszego mózgu, który interpretuje te impulsy. Jeśli impulsy ze ścięgien są silne, a głowa przeczulona na ich odbieranie to powstaje nam taki typ jak Adrian mikroadjuster, który odczuwa każda zmianę. Słowa wypowiadane w trakcie fittingu :
-„ a o ile zmieniłeś?
-Tak rozumiem dobrze zobaczymy zaraz,
-oj nie, teraz to czuję za wysoko/ za nisko.”
Po drugiej stronie medalu możemy mieć osobę, której ścięgna poszły na wakacje i nie bodźcują głowy, a głowa nie zwraca uwagi na takie lekkie pobudzenie. Sygnał alarmowy u takich osób pojawia się bardzo późno i ich ruch wyjątkowo dobrze adaptuje się do wszelkich warunków. Te osoby w trakcie fittingu używają słów,
-teraz jest super,
-no całkiem dobrze mi się jedzie,
-jeszcze lepiej mi się jedzie
-teraz jest dobrze tak?”
Czy 2-3 cm za nisko siodełko to problem? Zarówno dla jednych oraz drugich tak. Z tym że, Makroabsorber potrzebuje bikefittingu aby pracować optymalnie po wielu godzinach jazdy, a Mikroadjuster potrzebuje go również, ale zmiany muszą być wykonane w minimalnych wartościach i w minimalnie małej ilości miejsc łączenia człowieka z rowerem. Warto zrobić plan zmian i wprowadzać je jedna po drugiej w kilkudniowych odstępach, aby wiedzieć co jest akceptowane a co nie.
Pozostaje jeszcze kwestia średniaków, których jest najwięcej. Rady od bikefittera przyjmują z przekonaniem, ale muszą sami przemyśleć czy zmiany są dla nich lepsze czy gorsze, są pozytywnie nastawieni na nowe odczucia, do których często muszą się przyzwyczaić, ale co najważniejsze muszą zrozumieć, że zmiany są dla nich lepsze z punktu widzenia biomechaniki – symetrii pracy lub zmniejszenia bólu.
Nie ma prostych reguł jeśli chodzi o profesjonalne ustawienie roweru i nie można kierować się szablonowym postępowaniem. Dlatego, aby człowiek był zadowolony ze swojej pozycji na rowerze musi dobrze znać swoje ciało, a bikefitting na pewno mu to ułatwi.